Nie było czym się opierać
"Tam w jednym z pokoi tego dowództwa było masę telefonów, było masę dokumentacji jakiejś, legitymacji akowskich, rozkazów, tak jak w dowództwie, to był jeden pokój taki, gdzie się to mieściło. Jak się zaczął ostrzał tej naszej ulicy tośmy z Godlewskim i z „Asem” zaczęli to wszystko jakoś likwidować. Co się udało spalić w piecu, to spalić, co się udało wyrzucić przez okna do ogródka. Jeśli chodzi o aparaty telefoniczne… bo chodziło o to, żeby nie dać podstaw Niemcom, że tu było jakieś dowództwo, tam w piwnicy i w domu, bo to była willa prywatna, było masę cywilnych ludzi, paru rannych też kolegów, którzy w międzyczasie się gdzieś tam przyczołgali. Ich opatrzyły panie, przebrały ich tam jak był któryś z opasek, z tego i już gdzieś koło godziny drugiej, weszli tam Niemcy, wszyscy krzyczeli, wszyscy: Raus! Myśmy siedzieli w piwnicy, z cywilną ludnością, pozdejmowaliśmy krzyże harcerskie, pozdejmowaliśmy opaski. Tych wszystkich cywilów też jakoś tam te kobiety poprzebierały, przyniosły jakieś ubrania, jeśli któryś charakterystycznie był ubrany, jak powstaniec, żeby go nie rozpoznali, bo jeszcze wtedy rozstrzeliwali nas jako powstańców. W ten sposób wyszliśmy z Powstania rozbici psychicznie i w zasadzie nie było mowy o żadnym oporze, bo nie było czym się opierać. "
https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/andrzej-bukar,113.html
Skomentuj