Zima w Parku Promenada, 1962(?) i 2017
"wczoraj":
źródło: Fundacja Archeologii Fotografii
autor:


Czy Mokotów wart jest kawy?
Bez poparcia ze strony społeczności projekt zniknie w niebycie.
To jak? Pomożecie?
https://buycoffee.to/mokowawpl
Lista darczyńców: http://moko.waw.pl/d7/podziekowanie
Tagi
ztm (256)
tramwaj (157)
zima (117)
dziecko (109)
autobus (86)
drzewo (78)
koń (75)
śnieg (65)
Ostrzelane (60)
kościół (58)
trakcja tramwajowa (53)
szkoła (52)
rower (41)
budowa (35)
wojsko (35)
ruina (32)
drzewa rosną (29)
wehrmacht (29)
gtwb (26)
fort (25)
kolejka (25)
kot (25)
samochód (25)
samochód Warszawa (25)
kwiat (25)
popraw (22)
panorama (21)
kapliczka (19)
wózek dziecięcy (19)
bluszcz (18)
film (18)
sport (18)
pies (16)
tabliczka adresowa (15)
pałac (15)
staw (14)
czołg (13)
remont (13)
126p (12)
trolejbus (12)
uroczystości (12)
bazar (11)
Fotografowie
do ustalenia (479)
Referat (189)
NN - źródła niemieckie (154)
Grażyna Rutowska (97)
Zbyszko Siemaszko (62)
Zbigniew Dłubak (25)
Roman Banach "Świerk" (23)
Tomasz Zarycki (13)
Czesław Olszewski (12)
Ryszard Bielawski (12)
Jacek Sielski (9)
Zofia Chomętowska (9)
Janusz Smogorzewski (9)
Stefan Bałuk „Kubuś” „Starba” (8)
Karol Pęcherski (7)
Ryszard Świderski (7)
Jarosław Tarań (6)
Leonard Sempoliński (6)
W. Kędzierski (6)
Edward Grochowicz (5)
Komentarze
Jacek Okurowski
Wed, 04/12/2017 - 14:04
Permalink
Wiosna w parku
Piękne śnieżne zimy lat 60-tych zwykle miewały w pokazanym miejscu (w głębi kadru) swój finał w postaci sporego rozlewiska wód roztopowych. Po wielu latach powierzchnię podniesiono, zwłaszcza pod plac zabaw dla dzieci, ale kiedyś było tam płaskie obniżenie w którym zbierała się woda i dzięki gliniastemu podłożu stała nawet do końca kwietnia. Wprawdzie państwo ludowe dbało o to, żeby sportowe strzelanie z procy nie było jedyną rozrywką dla miejskiej młodzieży i zakładało kółka zainteresowań, modelarnie itp., ale dla mniej wymagających lub mniej systematycznych brodzenie godzinami w kaloszach po tym sezonowym akwenie było rozrywką nie do pogardzenia. Gdy po pierwszych roztopach powracała zima, powierzchnia wody pokrywała się przyjemnie uginającym się cienkim lodem nazywanym przez okoliczną dzieciarnię "lagumą". Doszukiwanie się etymologii tego wyrazu w zbitce słów guma i laguna raczej nie jest właściwe, bo o ile guma znana była w różnych zastosowaniach (do procy, do majtek, do żucia), to o lagunach mało kto wtedy słyszał. W każdym razie można było po tym chodzić, do czasu gdy nastąpiła perforacja pokrywy, a kalosze okazywały się za krótkie. Wtedy pozostawał szybki odwrót do domu i suszenia obuwia za piecem. Kaloryfery na Grottgera zainstalowano nieco później, pod podciągnięciu sieci z Siekierek. Po ostatecznym ociepleniu można było obserwować w wodzie pierwsze przejawy życia, które zaraz próbowało się tam zainstalować, a gdy woda znikła i teren podsechł, w rozległej przerwie między zakrzaczeniami zaczynało funkcjonować dzikie boisko piłkarskie. Kiedyś jednak dorośli zrobili nam krzywdę i gdy kolejnej wiosny wybraliśmy się na nasz teren, zobaczyliśmy tam liczne młode drzewka przywiązane do palików. Nikt nie miał ochoty na odwiedzanie komisariatu MO znajdującego się wtedy w widocznym na zdjęciu budynku przy Grottgera 5a, więc nie ryzykowaliśmy usunięcia przeszkód. Co z tych nasadzeń wynikło widać na zdjęciu współczesnym. Na boisku szkoły przy Pogodnej mimo heroicznych wysiłków popularnego na Mokotowie wuefisty prof. Szafarkiewicza po godzinach nauki rządził zwykle "element" dochodzący z okolic Promenady, więc sport piłkarski podupadł. Zresztą wkrótce natura nakierowała naszą uwagę na damską część populacji, a trzeba też było pomyśleć o egzaminach do szkół średnich i ostatecznie rozstaliśmy się z piłką.
Jacek Okurowski
Sat, 08/12/2017 - 22:34
Permalink
Korekta
Udałem się, zobaczyłem, koryguję: narożny budynek, w którym mieścił się komisariat miał oczywiście adres Belwederska 13, a nie Grottgera 5a, jak poprzednio napisałem. Przy okazji dementuję pojawiające się w sieci plotki jakoby była to jakaś tajemnicza katownia. Normalny osiedlowy komisariat, na którego wejście miałem widok z okna przez dobre 20 lat jego funkcjonowania i niczego niezwykłego tam nie zauważyłem. Oczywiście nie oznacza to, że nikt nie wyszedł stamtąd z bolącym tyłem, bo funkcjonariusze MO byli pobudliwi i chyba też czuli się w obowiązku dodać coś od siebie, na wypadek gdyby kolegium do spraw wykroczeń okazało się zbyt pobłażliwe. Ale, że klientami bywali tam głównie pijacy i chuligani z Parku Morskie Oko, względnie kieszonkowcy z nieodległego bazaru na Ludowej, więc można zakładać, że na niewinnych raczej nie trafiało. A co do adresu Belwederska 13, to miał on historyczne związki nie tylko z policją, ale i z gastronomią, bo zawsze jakiś lokal tej branży tam funkcjonował i to nawet dawniej niż sięga historia istniejącego obecnie budynku. Już w XIX w. pod tym numerem funkcjonowała restauracja (podajże japońska), mieszcząca się wtedy w osobnym pawilonie parkowym.
Skomentuj